Na makowej polance - Fields of Poppies Village Candle
Nim zakwitną maki, minie jeszcze trochę czasu. Ba, nie wiadomo nawet czy w obecnych warunkach będzie nam dane beztrosko wyjść na usłaną czerwienią łąkę, by w spokoju nacieszyć się pięknem przyrody. Trzymajmy kciuki za to, żeby wszystko jak najszybciej wróciło do normy nim prawdziwa wiosna zapuka do drzwi, a póki co, przenieśmy się na makowe pola wraz z najnowszym zapachem Fields of Poppies od Village Candle.
Świeca już na wstępie urzeka swoim wyglądem, który udowadnia, że urok tkwi w prostocie. Bujne, kwitnące maki na etykietce, połączenie czerwieni i zieleni w prawdziwie wiosennym wydaniu - wystarczy spojrzeć i już można przenieść się na skąpaną w słońcu polankę wypełnioną soczystą czerwienią maków. Co mówi nam o nim producent?
Napisz list miłosny do wiosny pięknymi makami, gardeniami i dzikimi kwiatami. Wykorzystaj ten czas by zresetować się, rozkwitnąć od wewnątrz i odmienić wraz ze zmianą pory roku. Znajdź swoje szczęśliwe miejsce, w którym wzrośniesz i rozkwitniesz.
Nuty zapachowe: maki, gardenia, plumeria, piżmo
Zapach brałem dosłownie w ciemno, podczas procesu decyzyjnego byłem nawet zniechęcany do niego - podobno miał być nudny i mdlący. Tymczasem okazało się, że wybór okazał się całkiem trafiony, choć zapach podobny jest do... niczego. Używając siły wyobraźni rzeczywiście można przenieść się na ukwieconą łąkę, tonącą w słonecznych promieniach podczas prawdziwej pełni lata, ale grzechem byłoby też powiedzieć, że jest to też stricte kwiatowy zapach. Czuć tu coś zielonego, coś lekko kosmetycznie kremowego, coś owocowego i "słonecznego". Pierwszy akcent w kolejności (ten zielony) pewnie zapewniają maki. Całkiem możliwe też, że za kosmetyczne wtrącenia odpowiada plumeria pomieszana z piżmem. Z kolei "owocowości" (która według mnie przewija się gdzieś daleko w tyle) może dodawać mu gardenia.
Zapach Fields of Poppies jest absolutnie nienachalny, aczkolwiek dobrze wyczuwalny - i chyba taki też miał być w domyśle. Po prostu same składowe sugerują już, że nie będzie to killer, gdyż nie ma on w sobie żadnych mocnych nut, które mogą być w jakikolwiek sposób przytłaczające. Tak jak napisałem wcześniej, ciężko przyrównać go do jakiegokolwiek innego zapachu, gdyż prawdę powiedziawszy pierwszy raz spotykam się z taką kompozycją zapachową. Nie wiem czy trafi na listę ulubieńców, natomiast z pewnością będę chętnie po niego sięgać, jednak tylko w pogodne dni - pomieszany z dozą witaminy D płynącej ze słońca, nutką radości i szczyptą dobrych wspomnień może stworzyć naprawdę udane połączenie. Polecam sprawdzić, zwłaszcza jeśli macie w swoim mieście sklep lub stoisko, które zajmuje się sprzedażą marki Village Candle. Jest to tegoroczna limitowana, w Polsce dostępna tylko w formie dużego słoja.
Żegnam się już z Wami i przesyłam mnóstwo słońca - u mnie nie brakuje go ani na niebie, ani w sercu oraz duużo dobrej energii, której nigdy nie za wiele.
-M.