Dziennik Świecoholika - listopad 2018
No i mamy grudzień. Do końca roku zostało już tylko 29 dni. Czasem zastanawiam się kiedy to zleciało? Mam wrażenie, że przez to koszmarne, upalne lato rok minął mi przed oczami, przez co nie zdążyłem nawet wczuć się w świąteczną atmosferę. Listopad był dla mnie dość sinusoidalnym miesiącem, więc nie zawsze był czas na odpalenie ulubionych zapachów. Mimo wszystko jednak starałem się nie wypaść z obiegu - oto co towarzyszyło mi w listopadzie.
1 listopada - poranek Wszystkich Świętych zaczął się dla mnie kontynuacją wcześniejszej, halloweenowej nocy. W ruch poszła świeczka Wtiches Brew od Yankee Candle. Po zmroku rozgrzałem się przy ciepłej herbatce Spiced Honey Tea od Village Candle.
2 listopada - po raz pierwszy odpaliłem dziś zapach Cherries on Snow. Wycofany "Janek" to dla mnie zapach słodkich cukierków, z marcepanowym posmakiem. Świeca całkiem mocna, zobaczymy co będzie dalej. Zaczęło wchodzić na mnie chyba jakieś przeziębienie, więc jedyne na co miałem ochotę to słodkie i kremowe Warm&Welcome GC.
3 listopada - katar zwyciężył, więc dzisiaj wolne.
4 listopada - dzisiaj już zdecydowanie lepiej, więc dzień poświęcam na aromaty jabłkowe - rano Sweet Apple, wieczorem ukochana świeca Tarte Tatin. Obydwa to Yankee.
5 listopada - znowu się pogorszyło, więc dzisiaj kolejny "off - day".
6 listopada - coś palić trzeba, więc wieczorem walcząc z chorobą wrzucam otulający bieg wraz z Cozy Cashmere VC. Jest piękny - nie sądziłem, że tak szybko będzie mi go ubywać, mam już niewiele ponad połowę dużego słoja!
CHOROBA NIE ODPUSZCZA, ŚWIECE I NOS NA URLOPIE.
11 listopada - cały dzień towarzyszył mi Rhubarb Crumble - wycofują go, więc chyba zaopatrzę się w mały zapas!
REMONT W POKOJU, NIC NIE PALĘ.
16 listopada - Cinnamon Stick - jakiś miesiąc temu kupiłem po raz kolejny wosk Cinnamon Stick. Dzisiaj czas go odpalić. Uwielbiam cynamonowe zapachy!
17 listopada - dzisiejsze trio to po kolei Cinnamon Stick, Pumpkin Tweed oraz Vanilla.
18 listopada - niedziela spędzona przy aromatach owoców leśnych; Mulberry&Fig Delight YC. W zeszłym roku czekałem na ten zapach bardzo niecierpliwie, kiedy się pojawił emocje trochę opadły, bo jednak rozczarował, jednak w tym roku zachęcił mnie do siebie dużo bardziej. Popołudniu przypomniałem sobie o kupionej nie tak dawno, a troszkę zapomnianej (chyba, przez niewielki rozmiar) świeczce Warm Apple Pie od Village Candle, która towarzyszyła mi cały wieczór.
19 listopada - sponsorowany przez Village Candle - metaliczny Pear Cooler oraz Cozy Cashmere.
20 listopada - szalony dzień, więc do poduchy słodki i błogi zapach Bedtime Stories.
21 listopada - nim zacznę sezon świąteczno-zimowy czas jeszcze odpalić coś jesiennego. Warm Autumn Evening na... ciepły jesienny wieczór, bo taki w istocie był.
22 listopada - po wczorajszym paleniu Warm Autumn Evening zrobił się mały tunel, dzisiaj na szczęście udało się go wyrównać. Wieczorem amerykańskie akcenty z God Bless America.
23 listopada - powtórka z wczoraj, czyli God Bless. Nie wiem dlaczego ale naszło mnie na Patchouli Plum i powiem Wam, że podoba mi się coraz bardziej!
24 listopada - to także dzień w całości poświęcony marce Village. Patchouli Plum tak mi się spodobał, że rano musiałem, MUSIAŁEM odpalić wosk na nowo, następnie "wypiłem" trochę miodowej herbatki czyli Spiced Honey Tea, by wieczorem przenieść się do piernikowej chatki Gingerbread House.
25 listopada - dzisiaj oicjalnie zakończyłem sezon na stricte jabłkowe zapachy w tonach jesiennych. Od teraz jedynie jabłka z cynamonem i przyprawami, co by pamiętać o nadchodzących Świętach, Crisp Apple w wosku już pożegnany, więc po wygaśnięciu tealighta zabrałem się za Warm&Welcome. Dzisiaj też nabyłem 4 nowe woski z Yankee Candle Q4 czyli Winter Wonder, Frosty Gingerbread, Glittering Star oraz Icy Blue Spruce.
26 listopada - i dziś znów powtórka z rozrywki, czyli Warm&Welcome.
27 listopada - oops, I did it again! Warm&Welcome maltretuję już 3 dzień, niestety już ostatnia kosteczka. Patchouli Plum - przepadłem, zapach jednak skradł mnie po całości, nie mogę się opierać już dłużej!
28 listopada - na chwilę fatalnie szalony i nerwowy dzień, nawet odpalony na chwilę Gingerbread House mi nie przypasował.
29 listopada - wchodzę już w klimaty typowo świąteczne ; Gingebread House jeszcze z wczoraj, Sparkling Cinnamon od Yankee Candle, a na wieczór Pear Cooler.
30 listopada - przypomniało mi się, że mam jeszcze w swoich zbiorach cudny choinkowy zapach Holiday Embers z Goose Creek. W tym roku rozkochał mnie w sobie jeszcze bardziej, natomiast widze, że jest wycofany. Piękny choinkowy, zielony, nawet momentami słodko-zielony zapach z lekko dymnym podbiciem. CUDO! Kiedy zapadł zmrok postanowiłem wrócić do kupionego rok temu słoja Yankee Candle Cranberry Peppermint.
A jaki był Wasz listopad? Wprowadziliście w nim już do swoich wnętrz zapachy świąteczne? Dajcie znać!
Teraz przypomniałem sobie, że kolejny Dziennik wyjdzie już w 2019 roku, ależ ten czas leci! Do następnego, trzymajcie się ciepło!
Hmm, generalnie sporo Kotka było :D Village jednak bierze górę, najwięcej zapachów od nich widzę ;) Fajnie, że Śliwka ostatecznie się wybroniła!
OdpowiedzUsuńU mnie w sumie mało świątecznie-Very Berry, Rainbow Sugar i te sprawy :p Ale cóż, nowe, trzeba wypróbować :D
Kotek mnie skradł po całości cytując klasyka, hehe :D Fakt, Village najwięcej, bo przecież współpraca, a sam też kupuję mniej niż rok temu, trzeba wypalić to co jest ;) Ty masz co próbować z nowości, więc działaj!
Usuń