Dwa świąteczne symbole w jednym słoiku - Winter Clementine Village Candle.
O tym, że mandarynki i zielone, choinkowe nuty kojarzą się ze Świętami dosłownie każdemu, nie trzeba nikomu wspominać. Kiedy na sklepowych działach z owocami pojawiają się te małe, pomarańczowe kulki, to znak, że Gwiazdka coraz bliżej. A jeśli dodamy do soczystego aromatu mandarynek szczyptę igliwia, otrzymamy nowatorski świąteczny zapach, będący połączeniem dwóch klasyków.
Winter Clementine, bo tak brzmi nazwa nowego zapachu z zimowej kolekcji Village Candle to gratka dla tych, którzy mandarynek nie mają nigdy dość, a i czasem lubią przenieść się na polankę pełną choinek - na której pewnie będą wcinać te soczyste maleństwa. Zapach jest uroczy - czuć tu tak jak obiecuje producent akordy cytrusowe zmieszane z intensywnie pachnącym igliwiem. Jest to kompozycja dość nieoczywista, choć prosta w składzie. Nie ma tu składnika wybijającego się na pierwszy plan, myślę, że zarówno choineczki, jak i mandarynki są tu na pierwszym planie i wzajemnie się przenikają. Wyobraźcie sobie, że w mroźny (warto o tym wspomnieć, bo całość zwieńczona jest czymś mroźnym, chłodnym) poranek wybieracie się po wymarzoną, mocno pachnącą choinkę. Przemierzacie hałdy śniegu w poszukiwaniu tej jedynej, ciągnąc za sobą sanki, na których wypatrzone drzewko wróci z Wami do domu. Kiedy już brakuje Wam sił, siadacie pod jednym z drzew i obieracie mandarynki, których zapach unosi się w zimnym, wręcz skrzypiącym od mrozu powietrzu. Tak waśnie pachnie Winter Clementine.
Moc taka jak na Village Candle przystało, na ten temat nie ma się co rozpisywać. Egzemplarz trochę oporny, gdyż dojście do ścianek ( i tak wciąż niekompletne) zajęło mu chyba ze 3 godziny, natomiast myślę, że przy kolejnych paleniach, których niewątpliwie dokonam w najbliższym czasie sytuacja się poprawi.
Kompozycja nie tylko na Boże Narodzenie, ale i na całą zimę, spokojnie może towarzyszyć nam aż do wiosny, kiedy to zaczniemy wyjmować z szafek ulubione kwiatowe świece. Jest to prawdziwy hit tego sezonu, w wielu sklepach po prostu brakuje go już na półkach, zwłaszcza po czarnopiątkowym szaleństwie zakupów. Jeśli szukacie pomysłu na prezent last minute dla najbliższej osoby, a macie w okolicy stacjonarny sklep posiadający w ofercie Village Candle - polecam. Wydaje mi się, że jest to propozycja bezpieczna, która ucieszy każdego.
Za ostatni dostępny u dystrybutora słoik zapachu dziękuję oczywiście Aromanti.
Jako, że jest ostatnia recenzja przed Świętami, pragnę wszystkim Czytelnikom Bloga złożyć życzenia na nadchodzące Boże Narodzenie.
Tym akcentem dziękuję Wam za drugi spędzony na Blogu okres świąteczny. Ze swojej strony mogę obiecać jeszcze jedną recenzję, bo myślę, że udało mi się podejrzeć jeden prezent, który przyszykował dla mnie Mikołaj - jest to już wspomniany tutaj zapach, jednak tym razem będzie to recenzja zapachu w pełnym wymiarze. Merry Christmas, Ho Ho Ho!
Winter Clementine, bo tak brzmi nazwa nowego zapachu z zimowej kolekcji Village Candle to gratka dla tych, którzy mandarynek nie mają nigdy dość, a i czasem lubią przenieść się na polankę pełną choinek - na której pewnie będą wcinać te soczyste maleństwa. Zapach jest uroczy - czuć tu tak jak obiecuje producent akordy cytrusowe zmieszane z intensywnie pachnącym igliwiem. Jest to kompozycja dość nieoczywista, choć prosta w składzie. Nie ma tu składnika wybijającego się na pierwszy plan, myślę, że zarówno choineczki, jak i mandarynki są tu na pierwszym planie i wzajemnie się przenikają. Wyobraźcie sobie, że w mroźny (warto o tym wspomnieć, bo całość zwieńczona jest czymś mroźnym, chłodnym) poranek wybieracie się po wymarzoną, mocno pachnącą choinkę. Przemierzacie hałdy śniegu w poszukiwaniu tej jedynej, ciągnąc za sobą sanki, na których wypatrzone drzewko wróci z Wami do domu. Kiedy już brakuje Wam sił, siadacie pod jednym z drzew i obieracie mandarynki, których zapach unosi się w zimnym, wręcz skrzypiącym od mrozu powietrzu. Tak waśnie pachnie Winter Clementine.
Moc taka jak na Village Candle przystało, na ten temat nie ma się co rozpisywać. Egzemplarz trochę oporny, gdyż dojście do ścianek ( i tak wciąż niekompletne) zajęło mu chyba ze 3 godziny, natomiast myślę, że przy kolejnych paleniach, których niewątpliwie dokonam w najbliższym czasie sytuacja się poprawi.
Kompozycja nie tylko na Boże Narodzenie, ale i na całą zimę, spokojnie może towarzyszyć nam aż do wiosny, kiedy to zaczniemy wyjmować z szafek ulubione kwiatowe świece. Jest to prawdziwy hit tego sezonu, w wielu sklepach po prostu brakuje go już na półkach, zwłaszcza po czarnopiątkowym szaleństwie zakupów. Jeśli szukacie pomysłu na prezent last minute dla najbliższej osoby, a macie w okolicy stacjonarny sklep posiadający w ofercie Village Candle - polecam. Wydaje mi się, że jest to propozycja bezpieczna, która ucieszy każdego.
Za ostatni dostępny u dystrybutora słoik zapachu dziękuję oczywiście Aromanti.
Jako, że jest ostatnia recenzja przed Świętami, pragnę wszystkim Czytelnikom Bloga złożyć życzenia na nadchodzące Boże Narodzenie.
Niech ten czas będzie dla Was okresem pięknie i miło spędzonym, obfitującym w rodzinną atmosferę, radość i liczne wzruszenia. Pod choinką niech znajdzie się jak najwięcej prezentów, również tych pachnących. Oderwijmy się od całorocznego pędu, czasem za rzeczami mało ważnymi i odpocznijmy i cieszmy się chwilą - bo jak nie teraz, to kiedy?
Tym akcentem dziękuję Wam za drugi spędzony na Blogu okres świąteczny. Ze swojej strony mogę obiecać jeszcze jedną recenzję, bo myślę, że udało mi się podejrzeć jeden prezent, który przyszykował dla mnie Mikołaj - jest to już wspomniany tutaj zapach, jednak tym razem będzie to recenzja zapachu w pełnym wymiarze. Merry Christmas, Ho Ho Ho!
Kocham zapach mandarynek, świeca byłaby idealna dla mnie, gdyby nie to igliwo- wiem, że zapach jest zrównoważony, ale o tak mi ono tutaj by przeszkadzało, jestem tego pewna 😂 Czyżby każdy średniaczek miał małe problemy z dochodzeniem do ścianek? 🤔
OdpowiedzUsuńTo nie ryzykuj ;) Rzeczywiście! Poza metalikami, kilka średnich słoików VC, które mam (za wyjątkiem Autumn Comfort i Lemon Pound Cake) ma ten problem - Let It Snow, Lemon Pistacchio i teraz Klementynka. Trudno, wyrównamy przy kolejnym paleniu, wstawię słoik w moją metalową osłonkę.
UsuńCoś czuję, że i mnie by się spodobała :)
OdpowiedzUsuńWarto spróbować ;) Naprawdę, zwłaszcza, że to zapach, który wyszedł we wszystkich formatach, więc można kupić nawet wosk czy sampler na próbę. Wesołych! :)
Usuń