Dziennik Świecoholika - luty
1 lutego - do domu wróciłem późno, miesiąc rozpocząłem od wypalenia do końca 1 sztuki wosku Magic Cookie Bar od Yankee Candle (mam jeszcze 2 tarty!). Byłem tak zmęczony, że nie zauważyłem zaschniętej w kominku roztopionej kosteczki Cozy Cabin od Kringle, przyznam, że zapach Magic Cookie Bar w Przytulnej Chatce dosyć osobliwy. :) Następnym razem muszę być bardziej wypoczęty, co by nie robić takich dziwnych miksów. Poza tym miesiąc zaczął się dla mnie bardzo miło, otrzymałem bowiem dwie paczki, z których zawartości jestem baardzo zadowolony. Pierwsza to przesyłka od Grupy Zachodniej, w której znajdowały się:
świeca Millefiori Milano Berry Delight
świeca Millefiori Milano Grape Cassis
świeca Millefiori Milano Vanilla & Wood
płócienna torba na zakupy Yankee Candle
tealighty Sun-Drenched Apricot Rose Yankee Candle.
Druga paczka to nagroda w konkursie Village Candle, czyli 3 świeczki mini glass votive
Cherry Vanilla Swirl
Pure Linen
Tropical Gateaway
==
2 lutego - dzisiaj skończyłem palić wosk Colonial Candle Clementine Cupcake. Absolutnie rewelacyjny zapach. Wrzuciłem do kominka ostatnie dwie kosteczki, z całą pewnością do niego powrócę, jeśli tylko będzie taka okazja.
==
3 lutego - sobota to zawsze czas, kiedy palę najwięcej świec i wosków. Dzisiaj poleciały aż 3 zapachy; na pierwszy ogień poszła druga i ostatnia połówka wosku Vanilla z Yankee, następnie zabrałem się za testy Pure Linen Village Candle, a wieczór umilała mi świeca Cozy Cabin od Kringle w dużym formacie.
==
4 lutego - dzień rozpocząłem od odpalenia Yankee Candle i ich limitowanego słoja Cool Christmas Mint. Chociaż nazwa jednoznacznie kategoryzuje zapach, uważam, że można przymknąć na nią oko i palić sobie kiedy tylko przyjdzie ochota. Zapach jest naprawdę uniwersalny, uwielbiam. Popołudnie i wieczór to czas dla Pomegranate Cider Yankee Candle. Kolejna świeczka, którą naprawdę lubię, choć ubolewam nad jej tunelowaniem się. Na szczęście sytuację udało się opanować, wszystko na dobrej drodze do powierzchni gładkiej i równej jak tafla jeziora. :)
==
5 lutego - dzisiaj przez bite 8 godzin był ze mną wosk Lemon Pound Cake od Village Candle. Piękne, cytrynowe ciasto. Po jakichś 5-6 godzinach trochę stracił na mocy, ale zupełnie mi to nie przeszkadza! Pracę nad blogiem uprzyjemniał mi wieczorową porą mały votive w szkiełku pod kuszącą nazwą Brownie Delight, również od Village.
==
6 lutego - dzień rozpocząłem od palenia Woodwick Denim. Początek wtorku był dosyć pracowity, więc jakiś zapach na "pobudzenie" ostrością się przydał. Popołudnie spędziłem poza domem, a kiedy zapadł zmrok wróciłem w domowe zacisze i rozpocząłem testy świeczki Millefiori Milano Vanilla & Wood.
==
7 lutego - słońce za oknem świeci , mróz nie odpuszcza, stwierdziłem, że idealnym zapachem na dzień będzie ponownie Lemon Pound Cake od Village. Cytrynowe ciasto zawsze na propsie! Właściwie wosk towarzyszył mi aż do późnych godzin wieczornych, bo byłem tak zajęty pracą, że nie zdążyłem wymienić go na nic innego, odpalałem tylko kolejne tealighty. Na YankeeHome ogromne wyprzedaże, więc skorzystałem po raz kolejny:
średni słoik Warm Cashmere
średni słoik Cherries on Snow
2x wosk Christmas Eve
8 lutego - Tłusty Czwartek! Zapach, który kojarzy mi się z pączkami (dziwna zależność w tym przypadku) to Cranberry Pear od Yankee Candle. Tarta kupiona w ubiegłym roku, w maju za bodajże 4,50 zł trochę już zwietrzała, więc trzeba było wrzucić całą do kominka, ale i tak zapach obłędny! Na szczęście mam jeszcze połowę dużej świecy! Od wieczora aż do drugiej w nocy towarzyszyła mi świeczka Millefiori Milano o zapachu Grape&Cassis.
==
9 lutego - dzisiaj nie odpalałem NIC. Cały dzień w biegu, bałagan w pokoju jakoś nie nastrajał mnie do palenia wosków. Jednak dzisiaj odebrałem swoje zamówienie z Yankee Home, które kompletowałem aż od stycznia. Same cuda w niskich cenach!
Stars & Stripesplus płócienna torba Yankee Candle
Spiced Pumpkin
Warm Cashmere
Festive Coctail
Cream Colored Ponies
Cherries on Snow
2x wosk Christmas Eve
Przy okazji zakupów w sklepie stacjonarnym, gdzie kupiłem kilka pierdółek do domu, wrzuciłem do koszyka też wosk Black Cherry. Także pomimo braku palenia czegokolwiek, zakupowo dzień zaliczam do udanych!
==
10 lutego - dzisiejszy wybór padł na Sugared Apple Yankee Candle. Pierw do kominka trafiła połowa tarty, ale że zapach ładny, a moc trzymał tylko przez pierwszą turę palenia, później dorzuciłem jeszcze drugą połówkę wosku. Śliczny zapach, czuć cukier, ale bardziej niż jabłko, przypomina kawę z mlekiem i dużą ilością cukru . :)
==
11 lutego - wolną chwilę na zapalenie świeczki znalazłem dopiero pod wieczór. Pierwsze palenie zaliczyły kucyki Cream Colored Ponies od Yankee Candle. Co za zapach! Ponadto zamówiłem średni format świeczki Spring Awakening od Village Candle prosto ze sklepu Aromanti.
==
12 lutego - coś mnie rozkłada, więc moje plany o masowym wykańczaniu starych wosków trochę się podkopały. Na wieczór puściłem Caramel Pecan Pie i niestety rosół. Dużo lepszy niż Bakery, ale nadal rosół. Jutro chyba wrzucę drugą połówkę tarty, co by go szybko skończyć, bo jednak żal wyrzucać.
==
13 lutego - misja o kryptonimie "Wypalanie" trwa w najlepsze. Rano pożegnałem się z drugą połówką rosołowej tarty Caramel Pecan Pie, wieczór to już czas dla mojego ulubieńca, też w formie wosku - Macaron Treats. Dzisiejszy dzień zdecydowanie należy do Yankee Candle. Oprócz tego przyszła do mnie wielkanocna paczka od Grupy Zachodniej ze świecą White Chocolate Bunnies oraz zamówienie z Aromanti, ze świeczką Awakening Village, o której pisałem Wam dwa dni temu.
==
14 lutego - dzisiaj tylko dopaliłem Makaroniki z wczoraj, grypa się rozkręciła na dobre...
...
23 lutego - pierwszy raz od ponad tygodnia palę jakąkolwiek świeczkę. Wstręt do jedzeniówek minął, a ja nareszcie czuję się lepiej. Dzisiejsze palenie to mini votive Cherry Vanilla Swirl od Village Candle.
==
24 lutego - sobotnie popołudnie to wykończenie zapasu wosku Macaron Treats. Robiny czystki w woskach. Piękny zapach, ale świeca czeka, a nie chcę żeby wosk wywietrzał. Zapach umila mi pracę. I tak umilał aż do późnego wieczora. Wosk skończony. Jeden mniej.
==
25 lutego - dzisiaj prawdziwe szaleństwo zapachów! Rano przepiękny Awakening z Village Candle, które pachnie wszystkim co określa wiosnę - trochę cytrusami, trochę świeżym powietrzem, zielenią. PIĘKNY! Popołudnie to czas dla Kucyków Cream Colored Ponies od Yankee, a wieczorem odpaliła się Ginger Spice Cookie, również od YC.
==
26 lutego - pierwsza w kominku wylądowała kosteczka wosku Tropical Gateaway od Village Candle, którą dostałem jako gratis do zamówienia w Aromanti - fajny kremowy kokos. Następnie odpaliłem Berry Trifle z Yankee Candle, który też lubię, bo uwielbiam wszystkie maliny, jeżyny i inne; róbcie zapasy bo wycofują! Po 4 godzinach w ruch poszedł mały votive Cherry Vanilla Swirl, znów od Village, który towarzyszył mi do baardzo późna i dokonał swojego świecowego żywota.
==
27 lutego - poranek zacząłem od dosypania do kominka drugiej połówki wosku Berry Trifle. Tym samym mogę skreślić z listy "Do wypalenia" kolejny wosk. Do połowy marca muszę zredukować bowiem liczbę wosków, by zrobić miejsce na nowe! Od przybytku głowa nie boli, ale przy ponad 90 różnych zapachach ciężko się rozeznać. :D Po wykończeniu Berry Trifle, czas na kolejne denka - wczesnym popołudniem Cherry Vanilla Swirl, a wieczorem Pure Linen, oba od Village Candle - tu chyba będzie świeca! :D
==
28 lutego - miesiąc zakończyłem paleniem dwóch kosteczek (pierwszy gaz od dawna) wosku Goose Creek Cozy Home. Fajny kokos, lekko perfumowany (inny niż w Tropical Gateaway od VC) z nutą drewna sandałowego i wanilii. Pachnie jak ekskluzywny salon meblowy, albo elegancki samochód z bardzo drogo pachnącą "choineczką" zapachową o zapachu kokosowo-waniliowym. Wieczór to premiera Merry Berry Linzer. od Yankee Candle Cała tarta na raz. Trochę jak Berry Trifle, ale dodatkowo mamy tutaj słodkie nuty maślane, które czynią go zapachem ciasteczka z galaretką malinową. Pycha! Choć oba zapachy mocą nie zabijają, bardzo fajnie pachną.
Tak właśnie wyglądał mój luty. A u Was jakie zapachy królowały w "miesiącu zakochanych"? Przed nami kolejne puste kartki do zapisania, tym razem w rozdziale "Marzec'. Jak ten czas szybko leci!
Haha wręcz spowiedź :D
OdpowiedzUsuńhahaha :D "więcej zapachów nie pamiętam (...) "
UsuńAhahaha, dokładnie! Za wszystkie wcale nie żałuję i nie postanawiam poprawy! :D
UsuńHaha, no tak jakby. :D Ale przynajmniej mogę się podzielić opinią na temat zapachu bez konieczności robienia odrębnej recenzji, więc myślę, że to całkiem ciekawy cykl. :)
OdpowiedzUsuńMój luty to głównie 3 zapachy świec z Yankee : Season of Peace, Picnic In the Park, Honey Blossom :)
OdpowiedzUsuńHoney jeden z moich ulubionych, Picnic ma piękną naklejkę, a SOP miałem tylko w wosku i wystarczy. :) Podziwiam za "monogamię" :D
Usuń