Recenzja zapachów miesiąca Last Minute - Snowflake Cookie i Spiced Orange!


Wprawdzie grudzień za pasem, a jutro na kalendarz wskaże już ostatni dzień listopada, jednakże jeżeli chcecie nabyć jeszcze okazyjnie zapachy miesiąca czyli Snowflake Cookie i Spiced Orange, przychodzę do Was z postem. Dzisiaj biorę na tapetę oba zapachy, jeżeli ktoś ma jeszcze wątpliwości co do ich zakupu, niech lepiej zaparzy sobie rozgrzewającą herbatkę i zabierze się do czytania.

Pierwszy zapach to Snowflake Cookie. Nazwa dość niejednoznaczna, bo co może kryć się pod ciastkiem w kształcie płatka śniegu? Zobaczmy:


nuty głowy: puszyste pianki, lukier waniliowy


nuty serca: cynamon, gałka muszkatołowa


nuty bazy: słodki krem maślany, ciasteczko



Brzmi zachęcająco, prawda? W rzeczywistości jednak to bardzo słodki zapach, bez krzty korzennych akordów! Przyznam szczerze, że nie wiem co w nutach serca robią gałka muszkatołowa i cynamon, jednak zarówno ani na sucho ani po rozpaleniu nie czuć ich w ogóle. Kiedy jednak wosk zacznie topić się i odkrywać wszystkie swoje tajemnice naszym nosom, w powietrzu wyraźnie czuć słodkie ciasteczka polane różowym lukrem. Dlaczego różowym? Ponieważ ta "różowość" jest bardzo wyczuwalna. Nie wiem czy rozumiecie co konkretnie mam na myśli, jednak - wyobraźcie sobie, jak mogłyby pachnieć ciastka sygnowane np. logo Barbie, albo lukier malinowo-kokosowy. Kompozycja bardzo słodka, jednak nie mdląca. Sam zapach kojarzy mi się właśnie z waniliowymi ciasteczkami lukrowanymi na różowo. Pierwszoplanowe role odgrywa tu wanilia, której wtóruje słodki cukier, a właściwie lukier, drugoplanowi aktorzy to zaś migdał, kokos i maślane nuty, które wydobywają się do nas z "budki suflera". Nie dajcie się zwieść opisowi producenta! Całkiem możliwe, że cynamon i gałka znajdują się na liście składników, jednak połączenie ich z piankami i masłem daje właśnie ten kokosowo-migdałowy efekt, który dodatkowo potęgują wanilia i lukrowane nuty zapachowe, które wiodą prym w "Snowflake cookie". Czy polecam? To, że posiadam jeden prawie zdenkowany słoik, kiedy w kolejce stoi już drugi, mówi chyba samo za siebie. Projekcja zapachu świetna, jest to jeden z moich faworytów jeżeli chodzi o intensywność - nie przytłacza w swej słodkości, jednocześnie nie będąc tylko lekkim, przezroczystym tłem. Zapach absolutnie udany, jednakże całkowicie nieświąteczny. Równie dobrze, na etykietce mogłyby znajdować się ciasteczka w kształcie króliczków albo zwykłe okrągłe kruche z lukrem, ponieważ zapach jest tak uniwersalny, że nadaje się do palenia przez cały rok, nie tylko od święta. No, może poza naprawdę gorącymi dniami, wtedy radzę wybrać coś bardziej orzeźwiającego. :)



Kolejna propozycja miesiąca od Yankee Candle to Spiced Orange. Tu możemy mówić już o typowo świątecznym zapachu, którego nie wyobrażam palić sobie w jakimkolwiek innym czasie poza Adwentem. To właściwie kolejna kwintesencja Bożego Narodzenia zamknięta w kawałku wosku. Soczysta słodka pomarańcza, zwieńczona bukietem przypraw takich jak cynamon czy goździki. Korzenno-słodko-kwaśna mieszanka na zimowe, świąteczne wieczory. 


nuty głowy: świeży imbir, soczyste cytrusy, ozon
nuty serca: akordy przyprawowe
nuty bazy: wanilia

I czymże to wszystko razem pachnie? Rozgrzewającą herbatą. Sokiem z pomarańczy świeżo wyciśniętym i pitym kiedy w piekarniku rośnie nam świąteczny piernik. Oranżadą z dodatkiem korzennych przypraw. Takie właśnie skojarzenia wywołuje we mnie Spiced Orange. Zastanawia Was pewnie skąd wzięła się oranżada? A stąd, że zapach jest dla mnie "musujący" jeżeli nie wiecie o co mi chodzi, rozpuśćcie sobie w szklance wapno smakowe i nadstawcie nosa. Będziecie wówczas czuli to samo. Przyjemne "bąbelkowanie" w nosie. Tu za efekt musowania z pewnością odpowiada ozon, który sprawia, że faktycznie czujemy się jakbyśmy pili mocno przyprawową, świąteczną Fantę albo Mirindę Podobny efekt odczuwam przy wąchaniu Garden Sweet Pea, również od Yankee Candle. Dla mnie ten zapach to istny majstersztyk, z pewnością będę do niego wracać co roku, możliwe, że nawet w formie pełnowymiarowej - dużej albo małej świecy! Moc również fenomenalna, zapach z kawałka wosku utrzymywał się w pomieszczeniu bardzo długo, nawet kilka godzin po zgaszeniu podgrzewacza.

Mam nadzieję, że zdążycie jeszcze wrzucić do koszyka te zapachy i moja recenzja last minute rozwieje Wasze wątpliwości, jeżeli takowe macie. Pamiętajcie, tylko do jutra kupicie oba zapachy z rabatem -25%, a do grudnia zostało tylko 25 godzin i kilka minut! Do następnego posta! Trzymajcie się pachnąco, pa! 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku! Pisząc komentarz na moim Blogu zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych. To samo tyczy się obserwowania Bloga. Wszystkie Twoje dane są bezpieczne i używane jedynie w celu publikacji komentarza - w każdej chwili możesz mieć do nich wgląd - możesz też wnieść o skasowanie swojego komentarza lub jego zmianę.