Dziennik Świecoholika - maj 2018

 Bzy już przekwitły, zamiast wiosny mamy pełnię lata, temperatury rosną, zapasy topnieją. Najbardziej nielubiany przeze mnie miesiąc w roku (a przynajmniej jeden z TOP 3 nielubianych) na szczęście już się kończy, więc czas na kolejne podsumowanie i majową edycję 'Dziennika Świecoholika". Co paliłem w 5 miesiącu roku 2018? Zapraszam do lektury!



1 maja - miesiąc rozpocząłem od zapachu, który idealnie nadaje się do palenia w maju - Market Blossoms Yankee Candle. Niestety sampler był dużo słabszy niż wosk, dlatego też pomimo zużycia całeego bardzo delikatnie było go czuć. Później zapachniało morską bryzą, piaskiem i nadbrzeżnymi kwiatami, czyli to znak, że gwiazdą wieczoru był zapach Secluded Dunes od Village Candle.

2 maja - dzisiaj tylko wosk Goose Creek Sipping Tea; płaczę nad faktem, że jest już wycofany, przepiękny zapach!

3 maja; dzisiaj powtórka z wczoraj, czyli wosk Sipping Tea GC oraz znów średni słoik Secluded Dunes.

4 maja - denkujemy wosk  Dewdrops od Kringle i palimy Coffee Bean VC -  ładny zapach, ale wciąż nie jest to kawa idealna. Dla mnie te wszystkie kawowe zapachy ciągną trochę maggi, dlatego już chyba zakończę poszukiwania kolejnych kawowych propozycji.

 5 maja - na pierwszy ogień Picnic in the Park od Coloniala; 2 kosteczki do kominka, moc całkiem przyzwoita, a zapach cudowny! Trochę trawiasty, trochę owocowy,  zielony. Rzeczywiście przywodzi na myśl piknik jedzony na trawie w pięknym, słonecznym parku. Następnie świeca Blueberry Scone, której mam już sporo mniej niż połowę. Pierwsza świeca w mojej "karierze" - nie jest to typowa jagoda, nie jest to też coś w stylu Blueberry Muffin od Kringle, raczej coś pomiędzy. Bo niby czuć i jagody i jakieś ciastko / wanilię, ale jednak bardzo nieoczywista kompozycja. Niemniej, jest to jeden z moich ulubionych zapachów. Wieczorem połowa wosku White Spiced Cocoa - dla mnie on nie jest wcale świąteczny, dlatego palę go kiedy chłodniej.

6 maja - dzisiaj same letnie gwiazdy; najpierw dziewicze palenie dużego słoja Delicious Guava, potem średni Pineapple Cilantro. Obydwa od Yankee Candle, ich recenzje znajdziecie na Blogu.

7 maja - Pink Dragonfruit Yankee Candle; również cały wosk, zachęcony opiniami na temat jego super mocy skusiłem się na jego zakup. Nie opiszę go, bo był niestety zbyt słaby. Black Plum Blossom od YC to wycofywany w tym roku zapach. Tak jak w przypadku Smoczego Owocu, roztopiłem całą tartę. Tu jednak moc była świetna - zapach trochę owocowy, kwiatowy, jednak z mocnym waniliowo-piżmowym podbiciem, co sprawia, że pachnie jak ekskluzywne wiosenne, lekko otulające perfumy. Dla mnie bomba! Dzień zakończyłem paleniem małego słoiczka Wild Lilac z metalicznej serii Village Candle - czysty bez, do tego o rewelacyjnej mocy. Nie ma co się zastanawiać tylko brać, jeśli ktoś lubi zapach bzu. Tu jest go 100% w 100%.

8 maja - dzień spędzony w całości z marką Village Candle. Berry Blossom w wosku (2 kosteczki) oraz Rhubarb Lemonade - czyli moi ulubieńcy tej marki na sezon wiosenno-letni.

 9 maja - palimy prawdziwy unikat, czyli sampler Juicy Watermelon od Yankee Candle - co tu dużo mówić, słodki, wodnisty arbuz. Dla fanów arbuza, będzie jak znalazł, moc też ok. Kończę też Picnic in the Park Coloniala - niestety zapachu w Polsce nie ma, ale zostanie mi na pewno po nim miłe wspomnienie.

10 maja - pierwsze palenie samplera Golden Sands Yankee w kominku; moc już nie ta, bo egzemplarz wiekowy, ale zapach naprawdę cudowny. Trochę świeży i owocowy, trochę perfumowany. Naprawdę mam nadzieję kiedyś nabyć jeszcze słoik Złotych Piasków. Następnie cała tarta Coastal Living YC- morski, świeży, nic nadzwyczajnego, ot taki letni umilacz. 

11 maja  - najpierw gruszka Juicy Pear Gąsek, potem odprężam się przy Rain Blossom od Village Candle.

12, 13 i 14 maja - poza domem, więc nie udało mi się nic odpalać.

15 maja - Yankowa "Siła" i dziewicze palenie Vanilla - w paleniu dużo mocniejsza niż na sucho, zapach idealnie pokrywa się z tym, który jest w wosku!

16 maja -Dzisiaj udało mi się tylko dokończyć wosk Spiced White Cocoa. Do wosku już nie wracam, wciąż mam dużą świecę.

17 maja  - rano ostatnia kosteczka Denim Woodwicka i później powrót do Honeycrisp Apple Cider od Yankee. Uwielbiam ten zapach.

18 maja - Kolejny ulubieniec czyli Wild Lilac z metalicznej kolekcji Village Candle.

19 maja - dzisiaj również niewiele, tylko kosteczka Peanutbutter & Jelly Goose Creek.

20 maja - ostatnia kosteczka Sipping Tea, wieczorem Secluded Dunes od VC.

21 maja  dzisiejszy dzień w cąłości poświęcony YC. Najpierw królowała świeca Tropical Jungle, później w pokoju zapachniało ananasem czyli Pineapple Cilantro, a na koniec dnia dodałem sobie siły trzyknotową Strength z kolekcji Making Memories.

22 maja  - powtórka z wczoraj, tylko w innej konfiguracji. Najpierw Strength, później Pineapple Cilantro.

23 maja -  resztka samplera Golden Sands (piękny zapach wciąż liczę, że świeca powróci) oraz Strength - jak widzicie uparłem się na nią, bo trzeba coś zdenkować.

24 maja Strength trwa w najlepsze, jeszcze troszeczkę! Wieczorową porą Juicy Pear od GC.

25 maja - rano dopalanie Gruszki z wczoraj, później Coconut Splash YC.

26 maja -   Strength oraz Glacial Spring - i stało się! Strength dokonała żywota, drugie denko w tym roku! Nie ma co, idę jak burza! ;D Wieczorem przy akompaniamencie huków i efektów wizualnych w postaci błyskawic postawiłem na Glacial Spring Village Candle w formacie mini glass. Świeży, lekko chłodny, lekko kwiatowy zapach, rzeczywiście przywodzący na myśl pierwsze wiosenne dni gdzieś w Skandynawii lub na Islandii. Trochę jak łąka pod lodowcem, gdzie kwiaty zaczynają budzić się do życia, a ich woń roznosi co jakiś czas lekki podmuch wiatru. Bardzo fajny. Palił się naprawdę kilka ładnych godzin, jeszcze trochę zostało.


27 maja  - dopalanie mini glassa z wczoraj. Od wczesnego popołudnia do późnych godzin wieczornych delektowałem się zapachem soczystej Delicious Guava.

28 maja - jako, że postanowiłem wreszcie zabrać się za minimalizację kolekcji i jednocześnie zrobić trochę miejsca na jesienne nowości, dzisiaj palę Jelly Beans od Yankee Candle. Pogoda jest naprawdę fatalna, grzeje i jest gorąco, ale na szczęście mnie ten zapach pasuje, pomimo aury za oknem, której tak bardzo nienawidzę.Wieczorem reklaksowałem się przy Rhubarb Lemonade

29 maja- jedyny zapach, który był na tyle lekki i świeży pośród wszystkich jakie mam, to Hydrangea - ten wydawał mi się na dzisiaj  najbardziej odpowiedni, dlatego towarzyszył mi cały dzień. Poza tym otrzymałem dzisiaj paczkę za którą dziękuję Aromanti i Village Candle - mini glass Cherry Blossom, wosk Frozen Margarita oraz świeczka Fresh Strawberries wraz z dyfuzorem GOA Paris.

30 maja - dzisiaj dwa podejścia do Secluded Dunes VC - pierwsze, popołudniowe, to absolutny dramat. Ledwo cokolwiek czuć, powietrze tak gęste, że można kroić nożem. Dopiero po 21 zrobiło się w miarę przyjemnie i za drugim podejściem świeca już pachniała mocniej.

31 maja - żegnam miesiąc zapachem kwitnącego bzu, czyli Wild Lilac od Village Candle i testami lampy katalitycznej Ashleigh&Burwood.

Jak widzicie, maj u mnie był u mnie, podobny jak kwiecień, obfity w "denka". Skończyłem kolejne kilka(naście) wosków, do tego pożegnałem się z trzyknotową Strength. Odkryciem (przynajmniej na sucho) w tym miesiącu był u mnie zapach Fresh Strawberries od VC - wiedziałem, że będą pachnieć cudnie, ale nie aż tak! Co przyniesie czerwiec? Pewnie kolejne denko świecowe, może jakieś małe zakupy. Nastawiam się już naprawdę optymistycznie, bo za jakieś 3 i pół miesiąca znów będę mógł wyciągnąć z szafy swoje ulubione, jesienne zapachy. Tymczasem żegnam się z Wami i do zobaczenia w następnych postach. A kolejna odsłona Dziennika Świecoholika już 1 lipca!



6 komentarzy:

  1. Na bogato :D Ale ja powiem jedno, podziw za palenie Spiced White Cocoa, bo ja paliłam go w grudniu i już wtedy znieść go nie mogłam, a co dopiero w maju.. Golden Sands- chyba umilę sobie nim czas dziś wieczorem :) Jak zwykle mało Gąsek, a tyle zapachów do poznania, mój drogi! :D Ale na truskawki z Village mam ochotę!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak masz, to koniecznie! Spiced był w jakieś chłodniejsze dni, bo o dziwo były takie dwa. Także spoko, to jedna z moich ulubionych jedzeniówek :D

      Usuń
  2. Super Michał, idzie Ci to wypalanie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, Malwinko :D Idę jak burza, ale dużo silnej woli potrzeba! ;)

      Usuń
  3. A ja mam małe pytanie. ;) Paliłeś może Blushberry Frose od Country? To to samo co Rose all day Kringle?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie :( nie miałem żadnych z nowości Kringli, przez to opóźnienie straciłem całą ochotę na zakupy. Ale jeszcze nic straconego. Monika z Woskomanii ma je oba, na pewno doradzi. :) Ale Rose All Day pachnie podobno bardziej winem, Blushberry Frose jest chyba bardziej kremowe niż "winne". Pozdrawiam ;)

      Usuń

Drogi Czytelniku! Pisząc komentarz na moim Blogu zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych. To samo tyczy się obserwowania Bloga. Wszystkie Twoje dane są bezpieczne i używane jedynie w celu publikacji komentarza - w każdej chwili możesz mieć do nich wgląd - możesz też wnieść o skasowanie swojego komentarza lub jego zmianę.