Dziennik Świecoholika - kwiecień

Czas płynie tak szybko, że nawet nie zdążymy się spostrzec, a już kolejny miesiąc za nami. Nawet paląc woski ma się poczucie upływającego bezpowrotnie czasu, a skrupulatnie spisując codzienne refleksje na temat zapachów, ma się wrażenie, że miesiąc trwa jeden dzień. Dzisiaj zapraszam Was na kwietniową już edycję Dziennika Świecoholika.


1 kwietnia - świeczka Macaron Treats Yankee Candle - nie poradzę nic, że ona kojarzy mi się bardziej z Wielkanocą niźli z Bożym Narodzeniem. Kolor, zapach - idealny na wiosenne Święta! ;) Wieczorem Berry Blossom w samplerku od Village Candle.

2 kwietnia - dzisiaj końcówka wosku Sun Drenched Apricot Rose i dwa telighty o tym samym zapachu. To jeden z moich kwiatowych ulubieńców od YC. A wieczorem Millefiori Milano Vanilla Wood - zapach naprawdę piękny, ale świeca tragicznie się tuneluje.

3 kwietnia - 3/4 wosku A Calm&Quiet Place i tym samym koniec przygody z nim. Fajny otulacz perfumowany, ale raczej jednorazowy wyskok niż długotrwała przyjaźń. Wieczór poświęciłem Hot Chocolate od Kringle - zapach pieruńsko mocny, mama uważa, że okropny i ją mdli, mnie się podoba. Ale również raczej "na raz".

4 kwietnia - dzisiaj tylko wieczorem resztka samplera Berry Blossom do kominka. Ale będzie świeca, oj będzie!

5 kwietnia - dzisiaj również tylko jeden zapach, padło na Sipping Tea od Goose Creek. ŚLICZNY! Słodki, herbaciany, czuć cytrynę, bergamotkę w słodkiej herbacie. Bomba!

6 kwietnia - rozpalamy Flowers in the Sun, tym samym zostaje jeszcze troszkę drugiego wosku na kolejne palenie.

7 kwietnia - rano ukochane Tulips z YC, czyli wiosna pełną parą, a wieczorem czas dla Garden Sweet Pea YC - piękny, kwiatowy, trochę owocowy i taki "musujący".

8 kwietnia - popołudniem kończę Cherry Blossom Coloniala - lekko mydlany, kwiatowy zapach. Bardzo lekki i optymistyczny, niestety słaby.

9 kwietnia - kończę wosk Garden Sweet Pea, przymierzam się do świecy.

10 kwietnia - cały dzień poza domem, dopiero wieczorem po powrocie, znalazłem chwilę by odpalić mini glass Cherry Blossom od Village. Ładna kwiatowa kompozycja.

11 kwietnia - dzisiaj dzień testów! Na pierwszy ogień świeca Coconut Splash, a wieczorem Warm Dessert Wind. I o ile podtrzymuję to, że Pustynia przypomina w dużej mierze "pianki palone na pustyni" za sprawą wędzonej/palonej wanilii, tak w paleniu na prowadzenie wysuwa się nuta kadzidła. Dla mnie kadzidło jest takie "pomiędzy" tym, które możemy wyczuć w Viva Havana, a Christmas Magic.  Faktycznie zapach przywodzi na myśl piaszczyste pustynie. Dodatkowo ozon, który również zawarty jest w WDW daje uczucie podmuchu powietrza, przez co zapach nie jest ciężki i jednostajny - w tym aspekcie bardzo przypomina mi Windblown; nie jest w ogóle do niego zapachowo podobny, ale ten "wiatr" obecny w składzie daje uczucie pewnej ulotności. Ciężki, słodki kadzidlano-waniliowy zapach unoszący się dłuższą chwilę by zostać zdmuchniętym przez lekki wiatr, a za chwilę znów się pojawić i tak w kółko.

12 kwietnia - kolejne testy! Rano świeca Tropical Jungle, po południu kolejne palenie Cherry Blossom od VC - bardzo ładny, delikatny i kwiatowy, momentami lekko owocowy zapach. No i wyczuwalny! A wieczorkiem Goose Creek Peanut Butter & Jelly - CUDO, CUDO, CUDO! Słodki killer! Kwaskowatość i owocowa słodkość przeplata się z charakterystycznym zapachem i "posmakiem" masła orzechowego, aż chęć bierze na kanapki z dżemem i masłem orzechowym!

13 kwietnia - dzisiaj następne palenie Cherry Blossom Village.

14 kwietnia - rano dopalanie Kwiatu Wiśni VC, a potem Strawberry & Rhubarb Coloniala- bardzo ładny zapach; trochę truskawek, czuć rabarbar, dużo rabarbaru i taką fajną, przyjemną goryczkę gdzieś w tle. Niestety jedna kostka = zero mocy. Musiałem rozdzielić cały wosk (6 kostek) na dwa kominki, ale przynajmniej zapach daje aż miło!  Mam jeszcze 3 woski Coloniala - po wypaleniu ostatniej kosteczki kończę przygodę z tą marką.  Po szybkim denku Coloniala, czas na kolejne, czyli Sweet Nothings YC ; dałem 3/4 tarty do kominka tym samym skreślając kolejną pozycję z listy "do wypalenia". Aczkolwiek moc rewelacyjna jak na wosk lezący od grudnia. A po 22.00 odpalona Fresh Mint w pokruszonym samplerze. Piękny zapach świeżej mięty - dokładnie taki, jaki wydzielają jej liście po potarciu. Idealnie odwzorowany, świeży, w 100% miętowy, dużo lepszy niż Wild Mint moim zdaniem. Zapach może niezbyt intensywny, ponieważ  to już staroć z USA (#zakupyuNenka), ale i tak bardzo przyzwoicie.  Cóż za zapachowa sobota!

15 kwietnia - w niedzielę dokończyłem Fresh Mint od YC, a na wieczór Goose Creek i przepiękne Sipping Tea.



16 kwietnia -  ranek i popołudnie otaczał mnie piękny zapach Warm Cotton Kringle Candle - niestety też już końcówka, ale będzie powrót! Wieczorem kolejne "denko" woskowe czyli Warm Desert Wind z Q2 YC. Też myślę o świecy, chociaż w średnim formacie.

17 kwietnia - rano odpaliłem po raz pierwszy Dewdrops od Kringla - piękny, zielono wodny zapach o całkiem przyzwoitej mocy. Nie jest wcale kwiatowy, bardzo dużo tu wodnych nut, rzeczywiście pachnie jak krople rosy na wiosennej łące o poranku. Piękny. Wieczorem kolejny zapach do "odstrzału" czyli wosk Hot Chocolate - czyli jednym słowem, Kringlowy dzień.

18 kwietnia - Clean Cotton od YC - również denko. Drugi wosk to także YC, a konkretniej Black Cherry - jeden z najlepszych owocowych zapachów Yankee! Piękny, mocny zapach soczystej wiśni. Jeden z mocniejszych i lepszych w całej ofercie marki. POLECAM w każdym formacie.

19 kwietnia - testy wosku Coconut Splash - moc bardzo fajna, mocniejszy niż świeca, w wosku dla mnie trochę bardziej owocowy, niż kokosowy, w tym wydaniu bardziej przeważają tropikalne owoce, słodkie, kokosowe podbicie schodzi na dalszy plan. 4 godzinki i kolejna gwiazda - Georgia Peach z Goose Creek. Za ten wosk dziękuję Dziewczynom z Wizażu, gdyby nie Wy, pewnie nigdy bym go nie poznał. Jest przepiękny. Soczysta, dojrzała brzoskwinia, idealnie odwzorowana i PRZEKILLER. Pomimo tego, że dwie kosteczki przezimowały, moc wcale nie straciła na wartości, daje czadu jak za pierwszym razem, czyli w czerwcu ubiegłego roku.

20 kwietnia - dzisiaj dzień premier ; najpierw sampler Yankee Catching Rays do kominka - dla mnie to zapach żelu pod prysznic. Morskiego, bardzo świeżego, a jednocześnie w pewnym momencie bardzo słodkiego, z jakby kwiatowym podbiciem. Bardzo uniwersalny, ani trochę męski. Żel pod prysznic idealny po upalnym letnim dniu. Wieczorem Goose Creek Juicy Pear - wosk kupiony w poprzednie wakacje. Bardzo intensywny, ale czy czuję tam gruszkę? Raczej Cappuccino z gruszkowym posmakiem. Ma w sobie dla mnie podobne nuty do Cafe Al Fresco czy Strawberry Buttercream od Yankee. Kremowo-kawowy, gruszka dopiero podryguje gdzieś w tle.

21 kwietnia - po raz pierwszy pod długim czasie odpaliłem jakąś świecę i była to Tomato Vine od Village Candle. Opisywać jej nie będę, ponieważ macie jej recenzję o TU. Później drugie podejście do Catching Rays i koniec. Wieczorem cała tarta Lilac Blossom Yankee - fajny, ciepły zapach kwiatów bzu. Trochę słaby, ale fajny.

22 kwietnia - niedziela, kolejny dzień denkowania, dzisiaj aż 3 woski "out"! Rano Verbena (cała tarta) - kwiatowy zapach z nutą "musujących" cytrusów, bardzo ciekawy. Ale niestety moc słaba, też już chyba zwietrzał.  Reszta Black Cherry po południu, a wieczorem cały wosk Soft Blanket - przyznaję, że palę go po raz pierwszy.

23 kwietnia -  Najpierw sampler Coconut Vanilla Bean od YC, który udało mi się kupić na wyprzedaży prywatnych zbiorów Julity z Pachnącej Wanny (dzięki, Julita!) - pachnie jak dzieciństwo. A dokładniej kokosowe drażetki "Korsaż" w czekoladzie (za nazwę dzięki Justyna Kwiatkowska, wiedziałem, że to te, a nie pamiętałem, jak się zwały :D) , kto wie jak pachniały i smakowały, ten będzie wiedział jak pachnie CVB :D Jeszcze mam na raz tego cuda. Drugie podejście do Coconut Splash i denko - jak dobrze, że mam go w świecy! Wieczorem Coconut Beach. Cudo! Perfumowany, słodki kokos, z piżmem, chyba także z wanilią. Najmniej kokosowy ze wszystkich, bardziej kosmetyczny, ale obłędny. Piękna, otulająca słodycz! Kokosowy dzień sponsorowany przez Yankee Candle!

24 kwietnia - mam nadzieję, że Coconut Beach będzie dostępny w Polsce w formie świecy, bo naprawdę wart zakupu. Dokończyłem dzisiaj drugą połówkę wosku dosypując go do miseczki i tym sposobem zdenkowałem kolejny wosk. Na drugi ogień idzie cała tarta Cherry Lemonade. 3/4 wosków jakie wypalam to Yankee ostatnimi czasy, ale niestety trzeba, bo mają największą tendencję do wietrzenia. W tym wosku czuć naprzemiennie soczyste, trochę landrynkowe wiśnie, cytrynę, a wszystko podbite charakterystycznym aromatem brązowego cukru.

25 kwietnia - dzień rozpocząłem od Black Coconut - dla mnie to zapach luksusowego samochodu, trochę męski. Jednak z kokosów Jankowych podoba mi się najmniej. Po południu aż do wieczora świeczka Pineapple Cilantro.

26 kwietnia - wypalamy Black Coconut do końca. Następny leci Misty Mountains - na sucho zdecydowanie lepszy. I bardzo słaby, mimo wrzucenia do kominka całego wosku. Na szczęście, bo pachniał dla mnie trochę jak stare skarpety - ratowała go tylko mięta przebijająca się gdzieś w tle i trochę działająca na odświeżenie. Albo "wietrząca" - w tym kontekście to bardziej pasuje. Bywały gorsze zapachy, traumy nie ma, ale nigdy więcej.

27 kwietnia - kolejne wielkie wypalanie Yankee Candle - wosk Honey Lavender Gelato; taki jak świeca, jednak beznadziejnie słaby. Drugi wosk to A Child's Wish - moc w porządku, zapach trochę owocowy, trochę perfumowany, trochę zielono-trawiasty. Krążyły opinie, że ledwo daje radę z mocą, jednak u mnie sprawdził się całkiem ok. Może to też kwestia ilości - znów cała tarta na raz. Na koniec dnia Tuscan Vineyard - i tutaj mamy moc aż miło! Wosk dla mnie jota w jotę taki jak zapach w słoiku, także rozwodzić się nie będę. Zapasy topnieją, na całe szczęście! Potem biorę się za denkowanie świec - pierwsza pewnie pójdzie Jelly Beans, a potem się okaże. :)

28 kwietnia - ostatnie dni kwietnia, takie jak ten przynoszą kolejne "końcówki" - Coconut Vanilla Bean w samplerku to już dobre wspomnienie. Z Sweet Ice Tea od Colonial niestety nie mam takich skojarzeń - dla mnie i nie tylko dla mnie śmierdzi sianem; coś jak Mojito od YC. Zły wybór wosku zrekompensowałem sobie szybko świetnie pachnącą świecą Rhubarb Lemonade z kolekcji Be Bold, be Colorful od VC.

29 kwietnia - dzisiaj dzień typowo świecowy - najpierw Strength od Yankee Candle, później Watercolors od Kringle, zakończony paleniem Mango Peach Salsa, również od Yankee.

30 kwietnia - zabiegany strasznie, więc rano i wieczorem wosk Tropical Jungle - dla mnie osobiście pachnie tak samo jak świeca, nie różni się niczym. Moc tak samo dobra.

Kwiecień był dla mnie bardzo intensywny jeśli chodzi o palenie, zwłaszcza wosków. Udało mi się ograniczyć moje niezliczone (przynajmniej do niedawna) zbiory wosków, część udało mi się sprzedać i przekazać w dobre ręce :) A jak Wasz kwiecień? Jakie zapachy królowały u Was w minionym miesiącu? Pamiętajcie, kolejny Dziennik już 1 czerwca!

6 komentarzy:

  1. Jak zawsze na bogato u Ciebie :)
    Sipping Tea- chcica, szkoda, ż zapach już wycofany (?). PB&J pragnę w świecy ♥ Tak, tak, dostrzegam tylko to, co Gąskowe, ale no.. znasz mnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio wycofali? D: Tak się nie robi! :< No wiem przecież, pewnie lecisz z Ctrl + F i szukasz frazy "Goose Creek" :D

      Usuń
  2. Dużo tego u Ciebie w ciągu miesiąca! Jest co pozazdrościć. Ja niestety mam manie kupowania więcej niż spalam, stad moja kolekcja stałe rośnie ;p. Ale chyba będę musiała zabrać się ostro do schodzenia z zapasów. Szkoda, żeby woski wietrzały. U mnie schodzi średnio 1/4 kostki na palenie, ale pale tylko w sypialni, a ona do dużych nie należy. Może stad większa „oszczędność” i problem z chomikowaniem ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo, dużo :) Wiele to zapasy z poprzedniego roku, po prostu żal mi ich było i zacząłem palić raz, a konkretnie. Niech popachniały nawet te 4 godziny i topiła się cała tarta, ale chociaż zapach było czuć, co w przypadku mniejszych ilości niektórych wosków było cudem. Ja ostro zacisnąłem pasa i teraz skupiam się na zmniejszeniu zbiorów, a nie kupowaniu następnych. Nowości jakoś mnie nie ciągną póki co, także jest dobrze! A wosków już naprawdę garstka została.

      Usuń
  3. w tym miesiącu znam aż 14 zapachów więc sporo całkiem :) no i tępo masz niezłe! mi wolno schodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to rzeczywiście sporo! ;D Fakt, mam, a raczej miałem. Na szczęście już duuużo zniknęło :)

      Usuń

Drogi Czytelniku! Pisząc komentarz na moim Blogu zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych. To samo tyczy się obserwowania Bloga. Wszystkie Twoje dane są bezpieczne i używane jedynie w celu publikacji komentarza - w każdej chwili możesz mieć do nich wgląd - możesz też wnieść o skasowanie swojego komentarza lub jego zmianę.