Honeycrisp Apple Cider Yankee Candle - recenzja
Do napisania recenzji tej świecy zbierałem się już od dłuższego czasu. Ba, nawet bardzo długiego, ponieważ kupiłem ją jak tylko pojawiła się online, a było to jakoś na początku grudnia. Świąteczne klimaty przysłoniły mi jednak chęć zrecenzowania tego zapachu, dlatego dopiero dziś przychodzę do Was z moimi refleksjami na temat Honeycrisp Apple Cider od Yankee Candle.
"Aromat, który odpręża i relaksuje - kubek rozgrzewającego jabłkowego cydru to chwila prawdziwej przyjemności w mroźny dzień." - tak o tej świecy wypowiada się producent. Honeycrisp Apple Cider to kolejny "skarb z USA", który w Europie możemy kupić tylko w formie dużego słoja. Świeczka kusi nas ciepłym odcieniem żółtego koloru i dwiema szklankami napełnionymi sokiem/cydrem jabłkowymna etykietce. Co znajdziemy w nutach zapachowych?
nuty głowy: jabłko Honeycrisp
nuty serca: cydr jabłkowy, miód
nuty bazy: piżmo
Sam skład mówi nam, że Honeycrisp Apple Cider to wielce skomplikowanych kompozycji nie należy.
Dla mnie zapach oscyluje w kategoriach podobnych do Sweet Apple, jednakże w jego przypadku mamy do czynienia ze świeżym jabłkiem w skórce. W przypadku dzisiejszego bohatera mamy zdecydowaną przewagę soku jabłkowego, świeżo wyciśniętego. Każdy z Was doskonale wie jak pachnie sok jabłkowy - smak dzieciństwa, soczki pite z kartoników przez słomkę. Dokładnie tak pachnie Honeycrisp. Dojrzała skórka jabłka też przewija się gdzieś w tle, jednak nie jest tak wyczuwalna jak w wycofanym (na moje nieszczęście) Sweet Apple. Miodu tu raczej niewiele, albo po prostu mój nos go nie wyłapuje, jednakże zapach zaliczam do bardzo udanych. Może mój sentyment do niego warunkuje generalne uwielbienie do jabłkowych zapachów, jednakże jest to propozycja nieco odmienna od posiadanych przeze mnie "jabłkowych" egzemplarzy. Moc jest w porządku, spokojnie dałbym w tej kategorii 8/10. Reasumując - zapach bardzo soczysty, przywodzący na myśl słoneczne sierpniowo-wrześniowe popołudnia spędzone w sadzie ze szklanką jabłkowego soku. Myślę, że nada się na wszystkie pory roku. Wprawdzie nie rozgrzeje, ale zdecydowanie rozweseli, a kiedy trzeba - orzeźwi; mimo, że mięty w nim nie uświadczymy (mówię tu o owocowym orzeźwieniu np. w stylu Mango Peach Salsa, a nie takim jak np. w zapachach miętowych). Cały anturaż świecy - jej wygląd, kolor, zapach są bardzo spójne, dla miłośników jabłek i soku jabłkowego - ideał. Zostawiam Was już, w oczekiwaniu na moją paczkę z kolejnymi świecami, których recenzje już niedługo pojawią się na blogu. A jakie to świece? O tym przekonacie się już wkrótce - zresztą, część z Was już pewnie wie, albo się domyśla. Trzymajcie się ciepło, Michał.
Sweet Apple mi się podobał! Może i ta świeca przypadła by mi do gustu. Ostatnio jednak nie gustuje w tej formie palenia. Nie mam tyle czasu, żeby czekać aż świeca rozpali się do końca. Poza tym lubię zasypiać z małym płomyczkiem w moim kominku, na co nie mogę pozwolić sobie ze świecą. Ponadto mam tak duże zapasy wosków, że zwyczajnie nie mam czasu na świece, ciągle jest coś nowego... hehe :P
OdpowiedzUsuń