Coraz bliżej Święta - recenzja świec Nutcracker, Pomegranate Cider i Christmas Garland od Yankee Candle
Kalendarz wskazuje datę 18 grudnia, co przypomina nam jedynie o tym, że już za 6 dni Wigilia. W zasadzie, za 8 dni będziemy mogli znowu powiedzieć słynne słowa "Święta, Święta i po...". Aby jednak zatrzymać świąteczny klimat na dłużej, możemy sięgnąć po "wspomagacze", do których oczywiście poza ozdobami czy piosenkami należą świece zapachowe. Dzisiaj przygotowałem dla Was zbiorczą recenzję 3 słoików Yankee Candle, które idealnie nadają się albo na Święta, albo na długie zimowe wieczory. Oto mała zapowiedź zapachów, których opisy znajdziecie w dalszej części mojego posta.
-Pomegranate Cider
-Nutcracker
-Christmas Garland
Na pierwszy ogień pójdzie oczywiście Pomegranate Cider - świeca z limitowanej kolekcji, która swoją premierę miała we wrześniu tego roku. Jest to rozgrzewający, ciepły zapach, który na myśl przywodzić ma nam rozgrzewający cydr z owoców granatu, z dodatkiem korzennych przypraw. Konkretnej rozpiski nut zapachowych nie udało mi się niestety znaleźć, jednak według zapewnień producenta, jest to:
"Sok z granatu ze słodką wanilią i korzennymi nutami cynamonu i goździków".
Czy na pewno? Takie obietnice powinny już na wstępie kojarzyć nam się z czymś pomiędzy Sparkling Cinnamon, Spiced Orange, z tym, że mikstura ta byłaby podkręcona kwaskowatymi owocami granatu. Niemniej na żywo zapach raczej nie przypomina tego, co w domyśle powinniśmy otrzymać. Zgrzeszyłbym, gdybym powiedział, że jest to "śmierdziel", nie warty uwagi zakup, pieniądze wyrzucone w błoto lub też "znicz". Wręcz przeciwnie! Moc zapachu bardzo dobra, świeca ładnie się pali, w czym więc tkwi problem? A no w tym, że przypraw korzennych jest tu jak na lekarstwo. Zapach pomimo całego swego uroku, bardziej przypomina wiśniowego lizaka, niż napój, który ma nas ogrzać w zimowy dzień. Nigdy nie było mi dane pić takiego cydru, jednakże, jeżeli jego zapach i smak zbliżony jest do świecy, możemy śmiało mówić, że w obu jest "za mało cydru w cydrze". Czuć tu niewątpliwie słodkość jakiegoś owocu - granat kojarzy mi się zgoła inaczej, bardziej wytrawnie, tu mamy coś bardzo słodkiego, wręcz landrynkowego. Wyraźnie czuć tu jakiś czerwony owoc - na moje to wiśnia w duecie z wanilią. Korzennej ostrości próżno szukać, także jeżeli szukacie czegoś na miarę Spiced Orange, odpuśćcie. Jeśli natomiast poszukujecie słodkich zapachów, mieszanek waniliowo-owocowych, Pomegranate Cider sprawdzi się idealnie!
Kolejnym świątecznym faworytem jest zapach Nutcracker - nie dostaniecie go już w zbyt wielu sklepach, natomiast kilka sklepów internetowych posiada go jeszcze w ofercie. Świeca, która zagościła w Polsce na zimę ubiegłego roku. Już etykietka zachęca nas bardzo do wściubienia nosa w głąb słoiczka. Wiszący na choince dziadek do orzechów, czyli symbol świąt w wielu kręgach kulturowych, sugeruje, że kiedy powąchamy intensywnie czerwony wosk, poczujemy prawdziwą magię Świąt. Faktycznie, zapach jest bardzo świąteczny - nie znajdziemy tu jednak typowych dla Świąt nut takich jak cynamon, goździki- dla mnie to trochę brat Christmas Eve.
Znajdziemy tu słodkie nuty owoców kandyzowanych, żurawiny, jagód. Pachnie trochę jak świąteczny keks postawiony nieopodal pachnącej choinki. Brzmi kusząco, prawda? Zapach jest ciepły, ale jednocześnie nieprzytłaczający. Bardzo klimatyczny. Momentami czuję w nim właśnie Christmas Eve, czasem natomiast podpada mocno pod Festive Coctail - to pewnie za sprawą jagód, które możemy znaleźć w nutach obu kompozycji. Fenomenem tego zapachu jest obecność nut zielonych, które często kojarzone są z odświeżaczami powietrza (ale o tym później). Niemniej jednak, chyba żaden zapach z dotychczasowych, niebędący stricte choinkowym, nie miał tak pięknie wkomponowanej jej w tło, jak właśnie Nutcracker. Sosnowe/jodłowe akordy są tak delikatne i naturalne, że faktycznie czujecie się, jakbyście trzymali Wasze nosy nad świeżo upieczonym keksem i kompotem z suszu, które stoją przy dopiero co ściętym drzewku. Uwierzcie mi, to naprawdę tak pachnie! Nie mogę pominąć także samego procesu palenia - świeca zaczyna być wyczuwalna bardzo szybko, wosk wypala się idealnie do ścianek. Szkoda, że nie posiadam więcej niż jednej sztuki, ponieważ zapach naprawdę bardzo, bardzo świąteczny! Słodki, delikatny, trochę choinkowy. Czyli wszystko to, z czym obok korzennych przypraw i jabłek, kojarzy nam się Boże Narodzenie. Następnym i ostatnim już zapachem, który znalazł się w moich "świątecznych ulubieńcach" jest Christmas Garland. Jest to dość kontrowersyjna pozycja na liście zapachów od Yankee Candle, a to za sprawą tego, że wiele osób czuje w nim odświeżacz powietrza. Taki, jakiego najczęściej używa się w toaletach. Cóż, to podobno każdy nos wyczuwa dany zapach inaczej, jednak w moim przypadku (na szczęście!) ja tu czuję zmyślnie wyważony miks kwaśnej żurawiny i choinkowe nuty, które wprawiają mnie w iście świąteczny nastrój. Ne ma co ukrywać, że świeca jest killerem, zapach jest bardzo mocno wyczuwalny - nie przyprawia jednak o ból głowy, także spokojnie możecie palić go przez dłuższy czas. Jest to świeca, w której etykieta idealnie oddaje to, czym pachnie wnętrze słoiczka. Świąteczna, naturalna girlanda ozdobiona owocami żurawiny. Tak wygląda i tak właśnie pachnie. Podczas palenia występują obok siebie wszystkie możliwe zielone akordy zawarte w świecy, którym wtóruje kwaskowatość żurawiny. Możliwe, że bez niej faktycznie Christmas Garland przypominałaby samochodową choineczkę, niemniej obecność czerwonych kuleczek wyważa całość, czyniąc zapach bardzo klimatycznym i świątecznym. W sumie pachnie troszeczkę jak odwrócony Nutcracker - tam na pierwszym planie wyczuwalne są właśnie owoce, w tle natomiast daje się we znaki choinka - lekka i subtelna. Tutaj główną rolę grają właśnie zielone gałązki, za którymi podążają słodkie i kwaśne owoce żurawiny. Z całej trójki zapachów ten jest najbardziej intensywny.
Mam nadzieję, że wprowadziłem Was w Świąteczny nastrój tym postem, do Świąt czekają na Was jeszcze dwie recenzje. Jakie? Już niedługo zobaczycie!
Znajdziemy tu słodkie nuty owoców kandyzowanych, żurawiny, jagód. Pachnie trochę jak świąteczny keks postawiony nieopodal pachnącej choinki. Brzmi kusząco, prawda? Zapach jest ciepły, ale jednocześnie nieprzytłaczający. Bardzo klimatyczny. Momentami czuję w nim właśnie Christmas Eve, czasem natomiast podpada mocno pod Festive Coctail - to pewnie za sprawą jagód, które możemy znaleźć w nutach obu kompozycji. Fenomenem tego zapachu jest obecność nut zielonych, które często kojarzone są z odświeżaczami powietrza (ale o tym później). Niemniej jednak, chyba żaden zapach z dotychczasowych, niebędący stricte choinkowym, nie miał tak pięknie wkomponowanej jej w tło, jak właśnie Nutcracker. Sosnowe/jodłowe akordy są tak delikatne i naturalne, że faktycznie czujecie się, jakbyście trzymali Wasze nosy nad świeżo upieczonym keksem i kompotem z suszu, które stoją przy dopiero co ściętym drzewku. Uwierzcie mi, to naprawdę tak pachnie! Nie mogę pominąć także samego procesu palenia - świeca zaczyna być wyczuwalna bardzo szybko, wosk wypala się idealnie do ścianek. Szkoda, że nie posiadam więcej niż jednej sztuki, ponieważ zapach naprawdę bardzo, bardzo świąteczny! Słodki, delikatny, trochę choinkowy. Czyli wszystko to, z czym obok korzennych przypraw i jabłek, kojarzy nam się Boże Narodzenie. Następnym i ostatnim już zapachem, który znalazł się w moich "świątecznych ulubieńcach" jest Christmas Garland. Jest to dość kontrowersyjna pozycja na liście zapachów od Yankee Candle, a to za sprawą tego, że wiele osób czuje w nim odświeżacz powietrza. Taki, jakiego najczęściej używa się w toaletach. Cóż, to podobno każdy nos wyczuwa dany zapach inaczej, jednak w moim przypadku (na szczęście!) ja tu czuję zmyślnie wyważony miks kwaśnej żurawiny i choinkowe nuty, które wprawiają mnie w iście świąteczny nastrój. Ne ma co ukrywać, że świeca jest killerem, zapach jest bardzo mocno wyczuwalny - nie przyprawia jednak o ból głowy, także spokojnie możecie palić go przez dłuższy czas. Jest to świeca, w której etykieta idealnie oddaje to, czym pachnie wnętrze słoiczka. Świąteczna, naturalna girlanda ozdobiona owocami żurawiny. Tak wygląda i tak właśnie pachnie. Podczas palenia występują obok siebie wszystkie możliwe zielone akordy zawarte w świecy, którym wtóruje kwaskowatość żurawiny. Możliwe, że bez niej faktycznie Christmas Garland przypominałaby samochodową choineczkę, niemniej obecność czerwonych kuleczek wyważa całość, czyniąc zapach bardzo klimatycznym i świątecznym. W sumie pachnie troszeczkę jak odwrócony Nutcracker - tam na pierwszym planie wyczuwalne są właśnie owoce, w tle natomiast daje się we znaki choinka - lekka i subtelna. Tutaj główną rolę grają właśnie zielone gałązki, za którymi podążają słodkie i kwaśne owoce żurawiny. Z całej trójki zapachów ten jest najbardziej intensywny.
Mam nadzieję, że wprowadziłem Was w Świąteczny nastrój tym postem, do Świąt czekają na Was jeszcze dwie recenzje. Jakie? Już niedługo zobaczycie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku! Pisząc komentarz na moim Blogu zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych. To samo tyczy się obserwowania Bloga. Wszystkie Twoje dane są bezpieczne i używane jedynie w celu publikacji komentarza - w każdej chwili możesz mieć do nich wgląd - możesz też wnieść o skasowanie swojego komentarza lub jego zmianę.