Dziennik Świecoholika - styczeń 2019
- Czas pędzi tak szybko! Dopiero co szykowaliśmy się do Świąt, a już mamy na boku pierwszy miesiąc Nowego Roku. Wiosna coraz bliżej, luty już oficjalnie rozpoczęty, a nim się obejrzymy znów będziemy stroić choinki! Co paliłem w styczniu? Było kilka hitów, były zapachy, do których wracałem nad wyraz często. Zapraszam na drugie już, styczniowe wydanie Dziennika Świecoholika!
1 stycznia - pierwszy dzień nowego roku uczciłem w sposób oczywisty. W ruch poszły "bąbelki", po których nie groziły ani kac, ani zawroty głowy. Elderflower Prosecco otworzyło więc tegoroczny korowód zapachów w moim domu. Następnie odpaliłem swoją jedyną małą świeczkę Yankee Candle czyli All is Bright, a wieczorem wciąż celebrowałem okres świąteczny wraz z Citrus Wreath od Village Candle.
2 stycznia - Lemon Pound Cake uważam za zapach uniwersalny, ale zdecydowanie lepiej pali mi się go w czasie przejściowym. Czyli w miesiącach jakimi są styczeń i luty. Dlatego też dzisiejszy wybór padł właśnie na niego (średni słoik). Drugim zapachem, który towarzyszył mi w ten dzień był Peppermint Bark, również od Village Candle. Zapach bardzo zbliżony do Winter Wonder YC.
3 stycznia - dzisiaj prawdziwie zimowo! Kiedy tylko wróciłem z szybkich zakupów zaczął padać pierwszy śnieg, więc okazję wykorzystałem, by po raz pierwszy w tym roku odpalić Let it Snow VC, który posiadam w średnim słoiku. Następnie przyszedł czas na lekkie ochłodzenie wraz z Cool Christmas Mint YC, a wieczorem "dogrzałem" się ciepłą zimową herbatką - Spiced Honey Tea Village Candle.
4 stycznia - dzisiaj tylko jedna pozycja w repertuarze - Lemon Pistacchio VC.
5 stycznia - słodki dzień sponsorowany w całości przez Yankee Candle. Makaroniki czyli Macaron Treats oraz Spiced White Cocoa, to zapachy, które posiadam w dużych formatach i to one były dzisiaj główną atrakcją zapachową dnia.
6 stycznia - dziś powtórka z zapachu Pepperming Bark, następnie umilam sobie czas moim gwiazdkowym prezentem. Wyczekanym i znalezionym pod choinką Icy Blue Spruce.
7 stycznia - zapach Ginger Snow Angel to jeden z moich zimowych faworytów, i jeden z ulubieńców jeśli chodzi o markę Kringle. Mały słoik ma już coraz mniej zawartości, więc myślę, że do końca stycznia wybije denko!
8 stycznia - duża świeca Cranberry Pear to mój drugi słoik w kolekcji. Uwielbiam ten zapach, przywołuje bardzo miłe wspomnienia, zwłaszcza, że wiąże się z początkami mojego świecoholizmu. Wieczorem jestem wręcz w szampańskim nastroju, a że bąbelków w butelce brak, to odpalę sobie chociaż musujące Elderflower Prosecco.
9 stycznia - dzisiaj nic odkrywczego, wszystko już było. Cool Christmas Mint oraz Ginger Snow Angel (denkujemy, denkujemy)
10 stycznia - znów naszła mnie ochota na coś pysznego. A jak pyszne ciasto, to tylko Lemon Pound Cake.
11 stycznia - ten dzień nie przyniósł nic jeśli chodzi o zapachy, mam wolne od świecoholizmu. Wracam jutro!
12 stycznia - dalej katuję Cool Christmas Mint, uważam, że jest to zapach idealny na styczeń. Wieczorową porą na salony wjechał Ginger Macaron od Woodwick.
13 stycznia - dawno niewidziana Vanilla YC wraca do gry. I oczywiście później kontynuuję plan styczniowego denka paląc ponownie Ginger Snow Angel.
14 stucznia - moja ukochana Cranberry Pear znów towarzyszy mi dzisiejszego dnia
18 stycznia - zaczynam delikatnie czuć wiosnę, więc wrzucam na lżejszy, wiosenny bieg i w ruch idzie słoik Watercolors Kringle. Zdecydowanie wrócę do niego, kiedy się skończy!
19 stycznia - do Paryża daleko, więc wystarcza mi świeca Macaron Treats.
20 stycznia - prawdziwy misz-masz. I bynajmniej nie chodzi o nową część Kogla Mogla. Rano zima, Ginger Snow Angel ustępuje miejsca wiośnie, która przychodzi wraz z zapachem Rain Blossom. Późnym wieczorem znów robi się chłodno, więc trzeba się ogrzać! A do tego najlepsza jest Spiced Honey Tea!
21 stycznia - słodkie, mleczne kakao, zawsze niezawodne Spiced White Cocoa. No co, wciąż mamy zimę! :)
22 stycznia - i znów zimowo-wiosennie. Cool Christmas Mint to chyba jeden z TOP 3 styczniowych zapachów, jednak wieczorem mówię STOP! i przywołuję wiosnę cudownym zapachem Awakening od Village Candle.
23 stycznia - zapach Lemon Pistacchio był już grany w tym miesiącu (udziela mi się filmowy klimat, nie ma co!). Następnie do gry wszedł kupiony pod koniec 2017 roku (właściwie był to prezent świąteczny) wosk WW Warm Wool. C.U.D.O! Ciepły, kremowy, bardzo otulający! Lekko gryząca, "sweterkowa" nuta coś jak w Pumpkin Tweed. Zapach perfum podbity słodyczą wanilii. Idealny!
24 stycznia - "dzień opornych" - Icy Blue Spruce i Cream Colored Ponies od Yankee Candle to egzemplarze, które niemiłosiernie tunelują., więc podczas ich palenia musiałem mieć pod ręką coś na uspokojenie. Chyba czas wyposażyć się w sweterek albo naprawdę mocną illumę. Ewentualnie lampę do świec - apokalipsa! Wieczór przyniósł ukojenie - wczorajszy Warm Wool miał jeszcze tyle mocy, żeby wynagrodzić mi te nerwy.
25 stycznia - dziś wrzucam drugą połowę wosku Warm Wool do kominka. Niewątpliwie kiedyś skuszę się na świecę.
26 stycznia - drugi wolny od świec dzień w styczniu.
27 stycznia - och, zdenkuj się w końcu mój Gingerku, denkuj się!
28 stycznia -finito! Ginger Snow Angel zdenkowany!
29 stycznia - słodko, słodko, bardzo słodko. Lemon Pound Cake i Macaron Treats na osłodę lichego dnia.
30 stycznia - znów tęskno mi do wiosny, więc w przedostatni dzień stycznia znów gości u mnie Watercolors.
31 stycznia - w szufladzie znalazłem jeszcze kawałek samplera Vanilla Cupcake YC. Wrzuciłem do kominka i pomimo długiego czasu leżakowania bez specjalnego zabezpieczenia dalej cieszył mnie dobrą mocą. Tym zapachem zakończyłem swój drugi już styczeń jako pełnoprawny świecoholik.
Tak oto minął mój świecowy styczeń. Niestety finanse nie pozwoliły mi nabyć w tym miesiącu żadnych nowości, mam nadzieję, że luty będzie dla mnie bardziej łaskawy, bo wishlista wciąż się wydłuża! A co Wy paliliście w styczniu najchętniej? Oczywiście dajcie znać w komentarzach. Trzymajcie się!
1 stycznia - pierwszy dzień nowego roku uczciłem w sposób oczywisty. W ruch poszły "bąbelki", po których nie groziły ani kac, ani zawroty głowy. Elderflower Prosecco otworzyło więc tegoroczny korowód zapachów w moim domu. Następnie odpaliłem swoją jedyną małą świeczkę Yankee Candle czyli All is Bright, a wieczorem wciąż celebrowałem okres świąteczny wraz z Citrus Wreath od Village Candle.
2 stycznia - Lemon Pound Cake uważam za zapach uniwersalny, ale zdecydowanie lepiej pali mi się go w czasie przejściowym. Czyli w miesiącach jakimi są styczeń i luty. Dlatego też dzisiejszy wybór padł właśnie na niego (średni słoik). Drugim zapachem, który towarzyszył mi w ten dzień był Peppermint Bark, również od Village Candle. Zapach bardzo zbliżony do Winter Wonder YC.
3 stycznia - dzisiaj prawdziwie zimowo! Kiedy tylko wróciłem z szybkich zakupów zaczął padać pierwszy śnieg, więc okazję wykorzystałem, by po raz pierwszy w tym roku odpalić Let it Snow VC, który posiadam w średnim słoiku. Następnie przyszedł czas na lekkie ochłodzenie wraz z Cool Christmas Mint YC, a wieczorem "dogrzałem" się ciepłą zimową herbatką - Spiced Honey Tea Village Candle.
4 stycznia - dzisiaj tylko jedna pozycja w repertuarze - Lemon Pistacchio VC.
5 stycznia - słodki dzień sponsorowany w całości przez Yankee Candle. Makaroniki czyli Macaron Treats oraz Spiced White Cocoa, to zapachy, które posiadam w dużych formatach i to one były dzisiaj główną atrakcją zapachową dnia.
6 stycznia - dziś powtórka z zapachu Pepperming Bark, następnie umilam sobie czas moim gwiazdkowym prezentem. Wyczekanym i znalezionym pod choinką Icy Blue Spruce.
7 stycznia - zapach Ginger Snow Angel to jeden z moich zimowych faworytów, i jeden z ulubieńców jeśli chodzi o markę Kringle. Mały słoik ma już coraz mniej zawartości, więc myślę, że do końca stycznia wybije denko!
8 stycznia - duża świeca Cranberry Pear to mój drugi słoik w kolekcji. Uwielbiam ten zapach, przywołuje bardzo miłe wspomnienia, zwłaszcza, że wiąże się z początkami mojego świecoholizmu. Wieczorem jestem wręcz w szampańskim nastroju, a że bąbelków w butelce brak, to odpalę sobie chociaż musujące Elderflower Prosecco.
9 stycznia - dzisiaj nic odkrywczego, wszystko już było. Cool Christmas Mint oraz Ginger Snow Angel (denkujemy, denkujemy)
10 stycznia - znów naszła mnie ochota na coś pysznego. A jak pyszne ciasto, to tylko Lemon Pound Cake.
11 stycznia - ten dzień nie przyniósł nic jeśli chodzi o zapachy, mam wolne od świecoholizmu. Wracam jutro!
12 stycznia - dalej katuję Cool Christmas Mint, uważam, że jest to zapach idealny na styczeń. Wieczorową porą na salony wjechał Ginger Macaron od Woodwick.
13 stycznia - dawno niewidziana Vanilla YC wraca do gry. I oczywiście później kontynuuję plan styczniowego denka paląc ponownie Ginger Snow Angel.
14 stucznia - moja ukochana Cranberry Pear znów towarzyszy mi dzisiejszego dnia
18 stycznia - zaczynam delikatnie czuć wiosnę, więc wrzucam na lżejszy, wiosenny bieg i w ruch idzie słoik Watercolors Kringle. Zdecydowanie wrócę do niego, kiedy się skończy!
19 stycznia - do Paryża daleko, więc wystarcza mi świeca Macaron Treats.
20 stycznia - prawdziwy misz-masz. I bynajmniej nie chodzi o nową część Kogla Mogla. Rano zima, Ginger Snow Angel ustępuje miejsca wiośnie, która przychodzi wraz z zapachem Rain Blossom. Późnym wieczorem znów robi się chłodno, więc trzeba się ogrzać! A do tego najlepsza jest Spiced Honey Tea!
21 stycznia - słodkie, mleczne kakao, zawsze niezawodne Spiced White Cocoa. No co, wciąż mamy zimę! :)
22 stycznia - i znów zimowo-wiosennie. Cool Christmas Mint to chyba jeden z TOP 3 styczniowych zapachów, jednak wieczorem mówię STOP! i przywołuję wiosnę cudownym zapachem Awakening od Village Candle.
23 stycznia - zapach Lemon Pistacchio był już grany w tym miesiącu (udziela mi się filmowy klimat, nie ma co!). Następnie do gry wszedł kupiony pod koniec 2017 roku (właściwie był to prezent świąteczny) wosk WW Warm Wool. C.U.D.O! Ciepły, kremowy, bardzo otulający! Lekko gryząca, "sweterkowa" nuta coś jak w Pumpkin Tweed. Zapach perfum podbity słodyczą wanilii. Idealny!
24 stycznia - "dzień opornych" - Icy Blue Spruce i Cream Colored Ponies od Yankee Candle to egzemplarze, które niemiłosiernie tunelują., więc podczas ich palenia musiałem mieć pod ręką coś na uspokojenie. Chyba czas wyposażyć się w sweterek albo naprawdę mocną illumę. Ewentualnie lampę do świec - apokalipsa! Wieczór przyniósł ukojenie - wczorajszy Warm Wool miał jeszcze tyle mocy, żeby wynagrodzić mi te nerwy.
25 stycznia - dziś wrzucam drugą połowę wosku Warm Wool do kominka. Niewątpliwie kiedyś skuszę się na świecę.
26 stycznia - drugi wolny od świec dzień w styczniu.
27 stycznia - och, zdenkuj się w końcu mój Gingerku, denkuj się!
28 stycznia -finito! Ginger Snow Angel zdenkowany!
29 stycznia - słodko, słodko, bardzo słodko. Lemon Pound Cake i Macaron Treats na osłodę lichego dnia.
30 stycznia - znów tęskno mi do wiosny, więc w przedostatni dzień stycznia znów gości u mnie Watercolors.
31 stycznia - w szufladzie znalazłem jeszcze kawałek samplera Vanilla Cupcake YC. Wrzuciłem do kominka i pomimo długiego czasu leżakowania bez specjalnego zabezpieczenia dalej cieszył mnie dobrą mocą. Tym zapachem zakończyłem swój drugi już styczeń jako pełnoprawny świecoholik.
Tak oto minął mój świecowy styczeń. Niestety finanse nie pozwoliły mi nabyć w tym miesiącu żadnych nowości, mam nadzieję, że luty będzie dla mnie bardziej łaskawy, bo wishlista wciąż się wydłuża! A co Wy paliliście w styczniu najchętniej? Oczywiście dajcie znać w komentarzach. Trzymajcie się!
Czyli namiastkę wiosny miałeś 😉 Gratuluję denka 😊
OdpowiedzUsuńU mnie różnorodnie z zapachami, ale jeśli miałabym wskazać, który zapach męczyłam najbardziej, byłby to Peanut Butter and Jelly Goose Creek 💕
Oj tak, wrzucam wiosenny bieg powoli :) Nie dziwię się, Peanut Butter jest cudny!
OdpowiedzUsuńOsobiście uwielbiam wstawiać świeczki w szklane słoiki i tworzyć dzięki nimi piękną atmosferę.
OdpowiedzUsuń