Dziennik Świecoholika - wrzesień 2018

 Wakacje minęły w tempie ekspresowym, osobiście przyznam, że jak co roku był to dla mnie najbardziej wyczerpujący (bynajmniej nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu) czas. Nie miałem siły absolutnie na nic, palenie świec odbywało się naprawdę sporadycznie, najchętniej zapomniałbym o tych dwóch miesiącach raz na zawsze. Niemniej, po burzy zawsze przychodzi słońce, a po wakacjach upragniony wrzesień. I tu moja przygoda ze świecami przeżyła swój renesans. Dziennik Świecoholika wraca! Co paliłem we wrześniu? Jakie zapachy towarzyszyły mi najczęściej w drodze ku upragnionej jesieni? Zobaczcie sami!


1 września -  ten dzień to dla mnie oficjalny koniec lata. Pierwszy wrześniowy dzień zainaugurowałem paleniem dwóch średnich słoików - Sweet Apple oraz Rhubarb Crumble Yankee Candle. W przypadku tej pierwszej, wszystko już wiecie, dzięki zeszłorocznej recenzji. Natomiast w przypadku Rhubarb - zapach bardzo mocny, piękny aromat ciasta,  rabarbaru tu nie czuję, bardziej owoce leśne. Bardzo jesienny, piękny, słodki, kuszący.
2 września -  powrót do jednego z moich zeszłorocznych ulubieńców - Warm Autumn Evening YC oraz dziewicze palenie . Bardzo mocny, ciężki zapach  przywodzący na myśl dyniowe ciasto - ale o tym więcej dowiedziecie się z recenzji, którą dla Was planuję.
3 września -  MAM! Spiced Pumpkin Village Candle znów wpadło w moje łapki, więc nie zawahałem się go użyć. Piękny, jedzeniowy zapach dyni. Kremowy, delikatnie podkręcony subtelnie pachnącą mieszanką przypraw - jeden z moich faworytów. Kolejna gwiazda to przedpremierowo goszcząca w mojej kolekcji świeca metaliczna Pear Cooler tej samej marki.

4 września -  dzisiaj dopalam tylko Spiced Pumpkin z wczoraj.
5 września  - wygrzebałem z pudełka zeszłoroczny nabytek, którego rok temu przez zatrważającą wręcz ilość wosków nie zdążyłem nawet zapalić. Daylight Golden Autumn od Country Candle - dla jednych kiszonka, dla mnie dużo bardzo dojrzałych jabłek połączonych z cytrusami. Całkiem przyjemny.
6 września - powtórka z wczorajszego palenia, czyli Golden Autumn.
7 września - pierwszy wrześniowy piątek upłynął mi pod znakiem palenia Autumn Glow YC. To kolejny wosk z zeszłego roku, który cierpliwie czekał na swoją kolej. Dla mnie to bliźniak Whiskers on Kittens, pachnie też trochę górnymi nutami Euphorii CK. W tym roku podoba mi się dużo bardziej, niż w poprzednim, chyba się starzeję :) 
8 września -  sobota to czas dla duetu Rhubarb Crumble. A dlaczego duetu? Zaszalałem i jednorazowo odpaliłem świecę, a w kominku natomiast roztopiłem wosk. Ależ to cudnie pachniało! Na wieczór powrót do Pear Cooler.
9 września - ten dzień postanowiłem przeznaczyć na ponowne odpalenie Warm Autumn Evening.
10 września - czas wziąć się za kolejne denko. Cierpliwie palę resztki Fireside Treats od Yankee Candle. Wieczór to już czas na aktualne trendy zapachowe, więc wracam z wielką przyjemnością do mojego ukochanego od niedawna Pumpkin Tweed.
11 września - UDAŁO SIĘ! Fireside Treats zdenkowany!
12 września - środa dniem starszych zapachów. Najpierw palenie i wyrównywanie wosku do ścianek dużego słoja wycofanego już niestety Cranberry Pear Yankee Candle. Następnie wrzuciłem nieco chłodny, świąteczny klimat - Cool Christmas Mint, także zapach Yankee Candle, z zeszłorocznej kolekcji limitowanej, który zniknął z półek równie szybko, jak się na nich pojawił.
13 września -  w tym roku powiedziałem sobie, że dopóki nie wypalę zeszłorocznych zapasów, nie poczynię żadnych zakupów. Toteż aby przyspieszyć proces zakupowy, wyciągnąłem z dna pudła kolejny zapach - daylight Pumpkin Harvest z Country Candle. Maślana dynia, co tu dużo mówić. Bardzo fajna.
14 września  - rano dopalam Harvest z wczoraj, a kiedy zachodzi słońce przenoszę się zapachem tam, gdzie zawsze chciałem i chciałbym być. A konkretniej do Stanów, z zapachem God Bless America od Yankee Candle.
15 września - dziś mało oryginalnie, Sweet Apple YC oraz kolejna cząstka daylighta Pumpkin Harvest.
16 września  - autumn comfort, warm autumn evening ten dzień również nie będzie wielce zaskakujący, obydwa zapachy paliłem w tym miesiącu równie chętnie. Autumn Comfort VC i Warm Autumn Evening.
17 września - Blueberry Scone to moja pierwsza świeca z YC, do której mam ogromny sentyment i którą wymiernie oszczędzam (choć ja w żadnym aspekcie do oszczędnych nie należę). Później wrzuciłem do kominka pokrojony sampler Vanilla Cupcake, także z YC.
18 września - pod koniec 2017 roku kupowałem na grupie sprzedażowej kilka samplerów. Jednym z nich był Line Dried Cotton od Yankee Candle. Szczerze? Cudny zapach, jednak jest to dla mnie bliźniak Delicious Guava - i to nie tylko moja opinia, wszyscy domownicy uważali tak samo.
19 września - jeszcze na chwilę powracam do słonecznych (ale nie gorących!) dni wraz z Sun Drenched Apricot Rose.
20 września - wczoraj mama wróciła z zakupów i przyniosła mi dwa woski Yankee Candle - Autumn Pearl oraz  Wedding Day. Niestety ten drugi absolutnie mi nie przypasował, więc został wymieniony na Pink Hibiscus. Odpaliłem go dzisiaj, wrzucając całą tartę na raz. Pachnie jak owocowa herbatka właśnie na bazie hibiskusa. Całkiem przyjemny!
21 września - ostatnie palenie Pumpkin Havest.
22 września - dzisiaj jedzeniówka z Yankee. Rhubarb Crumble w średnim słoiku oraz duża Tarte Tatin. Obydwa kocham i nikomu ich nie oddam!
23 września  -Disco Day! Obydwa zapachy z kolekcji Be Bold, Be Colorful Village Candle. Pear Cooler oraz Pumpkin Tweed.
24 września -coś tam paliłem, ale ostatecznie zapomniałem zapisać, a następnego dnia zapomniałem...
25 września-  wyciąganie skarbów trwa w najlepsze! Cinnamon Stick Yankee, kupiony pod koniec października zeszłęgo roku, kiedy był zapachem miesiąca. Śliczny, delikatny, słodki cynamon. Będzie powrót! Jutro pewnie dopalę go do końca...
26 września-  ... tak też się stało. Wosk Cinnamon Stick oficjalnie wypalony!
27 września  - dzisiaj Sweet Apple YC, następnie pora na kolejnego ulubieńca; Lemon Pound Cake od Village Candle.
28 września - znów Warm Autumn Evening...
29 września -  w sobotę poszalałem! Najpierw otuliłem się dyniowym sweterkiem czyli Pumpkin Tweed, popołudnie spędziłem w akompaniamencie imbirowo-cytrynowych nut Ginger Snow Angel od Kringle Candle, a wieczorem znów przyszedł czas na otulacze; tym razem pod postacią Cozy Cashmere od Village Candle
30 września - Cream Colored Ponies. Najbardziej wyrachowana świeca z tych, które mam obecnie. Perfidny, oporny egzemplarz. Mam dość!


Jak widzicie, we wrześniu było u mnie naprawdę jesiennie! Wszystkie stare woski zostały wypalone, a że post publikuję 4 października, wiedzcie, że nowe zakupy poczynione! Wyczekujcie recenzji! 

2 komentarze:

  1. O kurcze, ja to nie mam siły do palenia wosków :D
    Już pomijam fakt, że dłuższe palenie wosków, przyprawia mnie o ból głowy :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuuu, niefajnie :( A jak ze świecami? Lepiej się sprawdzają? Może warto zakupić kominek elektryczny, zawsze to podobno większa wygoda. :)

      Usuń

Drogi Czytelniku! Pisząc komentarz na moim Blogu zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych. To samo tyczy się obserwowania Bloga. Wszystkie Twoje dane są bezpieczne i używane jedynie w celu publikacji komentarza - w każdej chwili możesz mieć do nich wgląd - możesz też wnieść o skasowanie swojego komentarza lub jego zmianę.